Szukaj na tym blogu

piątek, 30 maja 2014

cudowny Jantar?

Od kiedy pamiętam mam problem z wypadającymi włosami...zawsze pełna szczotka, "włochate" ubrania i cała podłoga (szczególnie po myciu)... starając się temu zapobiec, albo chociaż zmniejszyć tragedię, postanowiłam wypróbować odżywkę Jantar firmy Farmona, tak zachwalaną przez wiele dziewczyn.




Tak więc przez ostatnie trzy tygodnie dzień w dzień dzielnie wcierałam odżywkę z skórę głowy i czas na podsumowanie kuracji...

PLUSY:

- zapach
subtelny, delikatny, taki lekko męski (mi osobiście bardzo się podobał i umilał wieczorny "rytuał" ), nie czuć go po nałożeniu na włosy

- odświeża włosy
następnego dnia wyglądają jak świeżo po umyciu, dla mnie super!

- unosi włosy u nasady
po zaaplikowaniu wcierki i jej wyschnięciu ( a szybko wysycha) moje cienkie włosy były bardzo ładnie odbite u nasady ,przez co wyglądało jakby było ich więcej - takiego efektu nie sięgnęłam jak dotąd na żadnej szczotce (nawet u fryzjera).

-ogranicza wypadanie włosów
NA PRAWDĘ działa! Włosy znacznie mniej mi wypadają - mogę rozczesać włosy tuż po umyciu i na szczotce pozostają 2 może 3 włosy a nie cała garść jak zwykle - normalnie mały cud!

MINUSY:

-butelka
przezroczysta, szklana butelka bez dozownika ani aplikatora

-aplikacja
wcierka ma wodnistą konsystencję i na początku miałam problem z aplikowaniem odżywki, później wpadłam na pomysł zastosowania strzykawki i to był strzał w 10!


Ogólnie wszystkim polecam przetestowanie tej odżywki! Kosztuje około 12 zł a (przynajmniej u mnie) efekty są dużo lepsze niż po drogich specyfikach.

Czy któraś w Was zna Jantar?

niedziela, 27 kwietnia 2014

Kampanii Streetcom ciąg dalszy...nagroda za aktywność

Chciałabym się pochwalić i jednocześnie podziękować agencji Streetcom za docenienie mojej aktywności i przesłanie mi nagrody niespodzianki :)




Jak widać na zdjęciu w skład niespodzianki wchodzi dopełnienie kolekcji Play It Sexy:

- dezodorant
- żel pod prysznic
- woda toaletowa 30 ml

Jeszcze raz bardzo dziękuje a wszystkim Ambasadorkom (kampanii Playboy i nie tylko) polecam aktywny udział w kampaniach :)


Czy któraś z Was także została doceniona przez Streetcom?

Play It Sexy vs VIP

Czas na recenzję balsamów Playboy :)

skala 1-10

na pierwszy ognień Play It Sexy :



Nuty zapachowe:

Nuty głowy: różowy grapefruit, mandarynka, czerwony pieprz.
Nuty serca: herbata jaśminowa, bez chiński, lukrecja.Nuty bazowe: wanilia, paczula, drzewo sandałowe, bób tonka.


- konsystencja 9- nie rzadka nie gęsta, ładnie się rozprowadza, szybko się wchłania, ale jak dla mnie jest lekko wodnista
- zapach 7 - jak dla mnie za słodki, lekko przytłaczający i duszący, na szczęście po czasie "łagodnieje" i jest bardzo przyjemny
- trwałość 8 - zapach utrzymuje się kilka godzin na skórze, jest lekko wyczuwalny, subtelny
- nawilżenie 7 - balsam ładnie nawilża, nie pozostawia tłustego nalotu, ale na pewno nie gwarantuje 24 h nawilżenia


A teraz mój faworyt VIP :)


Nuty zapachowe:

Nuty głowy: nektarynka, piwonia.
Nuty serca: jabłko, czerwone owoce, kwiat wanilii.
Nuty bazy: drzewo kaszmirowe, drzewo sandałowe, piżmo.


- konsystencja 9- podobnie jak Play it Sexy, jest nie rzadka nie gęsta, ładnie się rozprowadza, szybko się wchłania, ale jak dla mnie jest lekko wodnista
- zapach 9 -  dla mnie super! Delikatny, subtelny, kobiecy...chociaż trochę za słodki
- trwałość 8 - zapach utrzymuje się kilka godzin na skórze, jest lekko wyczuwalny, delikatny, nie przytłacza
- nawilżenie - balsam ładnie nawilża, nie pozostawia tłustego nalotu, zawiera rozświetlające złote drobinki, które nadają skórze blasku, ale niestety nie gwarantuje 24 h nawilżenia

Podsumowując, oba balsamy Playboy są kobiece i godne polecenia. 

Jestem bardzo ciekawa jak sprawują się dwa pozostałe warianty zapachowe: Super Playboy i Play It Lovely 


A Wam który zapach najbardziej przypadł do gustu?  :)




sobota, 12 kwietnia 2014

Playboy...Press to Play!

Zapraszam do śledzenia mojego udziału w kampanii Streetcom dla Playboy Polska!

Z przyjemnością podzielę się z Wami swoimi spostrzeżeniami na temat produktów, a konkretnie balsamów do ciała Playboy

Ja do przetestowania otrzymałam dwa z czerech wariantów zapachowych, a mianowicie: VIP oraz Play it sexy...Co o nich mówi producent? Musze przyznać, że opis jest bardzo zachęcający:



Jakie jest moje pierwsze wrażenie? Śliczny zapach! Oba balsamy są słodkie ale nie przytłaczające...
VIP jest lekko kwiatowy a Play It Sexy waniliowy. Na szczęście oba na skórze pozostawiają jedynie subtelną nutę a nie intensywny zapach (czego osobiście nie znoszę). 

Sama buteleczka jest bardzo kobieca i "słodka: biało-różowa", ładnie prezentuje się na półce w łazience.
Jeden mały minus opakowania to zamknięcie - trochę ciężko się otwiera.



Dzisiaj przetestowałam pierwszy z balsamów: VIP, bo jakoś od początku bardziej przypadł mi do gustu.

Balsam ma dobrą konsystencję, nie spływa podczas nakładania, nie jest też za gęsty - łatwo się rozprowadza i szybko się wchłania. Zawiera drobinki rozświetlające, które po nałożeniu nie wyglądają sztucznie ani tandetnie za to fajnie, delikatnie połyskują

Następny w kolejce Play It Sexy...jestem ciekawa jak zaprezentuje się na mojej skórze.



Teraz kilka słów o samej paczce Ambasadora:




jak już wspomniałam, paczka zawiera dwa pełnowymiarowe balsamy dla mnie oraz 15 ulotek i 40 próbek dla znajomych... 



Szkoda, że wszystkie próbki są takie same i dotyczą wariantu Play It Sexy. Gdybym miała coś poprawić do zamiast takich małych saszetek dałabym mini buteleczki. Świetnie nadałyby się do tej kampanii, bo takie miniaturki są kobiece i poręczne. Niemniej jestem pewna że moje koleżanki będą bardzo zadowolone z możliwości przetestowania tego produktu.


Przy okazji zapraszam Was wszystkie do udziału w konkursie "Playboy szuka najseksowniejszych nóg na świecie"... do wygrania ciekawe nagrody a i sama idea konkursu wydaje mi się ciekawa... która z Nas nie chciałaby móc pochwalić się tytułem najseksowniejszych nóg? :)

Szczegóły na profilu Playboy Fragrances Polska na Facebooku 



Gdyby któraś z Was chciała przetestować ten balsam na sobie...zapraszam do kontaktu na @! Chętnie prześlę próbki i ulotki w zamian za krótką opinię o produkcie :) roześlijmy Playboya w świat!  ^^

niedziela, 23 marca 2014

„Kto czyta książki, żyje podwójnie…”

Chciałabym opowiedzieć Wam o jednym z moich hobby… czytaniu książek.

Gdy czytam, wyłączam się zupełnie z otaczającego mnie świata! Uwielbiam ten stan! Szczególnie po ciężkim, męczącym tygodniu, gdy mogę opatulić się kocem, zrobić dobra herbatę i po prostu odpłynąć…

Przeczytałam mnóstwo książek, niektóre jak mój ukochany „Harry Potter” kilka razy.

Ale dzisiaj chciałabym Wam opowiedzieć o innej serii, a nawet kilku, jednej autorki…

Nie tak łatwo poznać czy książka jest dobra po samej okładce czy opisie z tyłu,…jaką ja mam metodę na kupowanie książek? Przeglądam różne książki w Epiku i gdy któraś przekłuje moją uwagę otwieram na byle, jakiej stronie i zaczynam czytać…dobra książka ma to do siebie, że, mimo iż nie masz pojęcia, kim są bohaterowie ani w jakim momencie akcji są, już po kilku stronach nie możesz się powstrzymać żeby nie sprawdzić, co będzie dalej!

W ten sposób trafiłam kilka lat temu na debiutującą ówczas Katarzynę Bernikę Miszczuk i jej pierwszą książkę „Wilk”. Zakochałam się w Jej stylu pisania, dlatego postanowiłam przeczytać także kontynuację „Wilka”, „Wilczycę” – cóż, rewelacja!

Od tej chwili zostałam wierną fanką Polskiej Pisarki i kupuję jej każdą nową propozycje w ciemno! Jeszcze ani razu się nie zawiodłam, wręcz przeciwnie, z każdą kolejna książka utwierdzałam się w przekonaniu, że Pani Kasia pisze właśnie dla mnie, idealnie pod mój gust a po każdej książce czuję niedosyt!

Gorąco zachęcam do zapoznania się z poniższymi tytułami!





„Wilk” Opowiada o Margo, nastolatce, która wraz z rodzicami przenosi się do prowincjonalnego miasteczka Wolftown, wprost z centrum Nowego Jorku. Takie przeżycie wydaję się być naszej bohaterce końcem świata, tym bardziej, że w od początku dręczą ją dziwne koszmary…czy mają one związek z tajemnicą skrywaną przez miejscowych nastolatków? Przekonajcie się sami!






„Wilczyca” Jest to kontynuacją „Wilka”, w której dowiadujemy się więcej o więcej tajemniczym Wolftown oraz towarzyszymy Margo w jej niesamowitych przygodach…






„Ja, diablica” pierwsza z trzech książek serii opowiada o Wiktorii Biankowskiej, która w wyniku intrygi przedwcześnie umiera,…i co gorsza trafia do piekła, ale to nie wszystko, nasza bohaterka zostaje, bowiem diablicą! Ale czy Piekło rzeczywiście jest takie, jakim je malują? Odpowiedź znajdziecie tutaj:











„Ja, anielica” to druga z serii książek. Jest kontynuacją „Ja, diablicy”, a więc także przygód Wiktorii, która nie byłaby sobą gdyby nie wpakowała się w kolejne kłopoty…Chociaż tym razem może nie spowoduje globalnej klęski?





„Ja, potępiona” to trzecia i ostatnia z serii książek. Standardowo już Nasza bohaterka ma nie lada kłopoty i to za sprawą swojego ukochanego…pytanie tylko, czy tym razem nie jest za późno na ratunek? Czy Wiktorii uda się przechytrzyć samego Charona i uciec ze świata dusz potępionych?




„Druga szansa” najnowsza, jednotomowa powieść Katarzyny Bereniki Miszczuk. Jak dla mnie jest mistrzowska! Niesamowicie wciąga i zmusza do myślenia. Opowiada o Julii ( a może Karolinie), która budzi się w szpitalu „Druga Szansa” po ciężkim wypadku samochodowym, w którym straciła pamięć. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie dziwne szepty oraz zjawa, która pojawia się nagle w najmniej spodziewanych momentach… czyżby nie wszystko, co mówią lekarze w ośrodku było prawdą? Czy można zaufać komukolwiek, skoro nie ufa się nawet sobie? Ta książka na pewno Was zaskoczy!



A Wy znacie te książki i ich utalentowaną autorkę? Możecie podzielić się swoimi opiniami w komentarzach!

Timotei...

Moja pierwsza recenzja kosmetyków!

Postanowiłam zacząć od produktów do pielęgnacji włosów Timotei, a konkretnie od serii z Różą z Jerycha:



Ja używałam szamponu Wymarzona Objętość oraz odzywki Moc i Blask.

Zacznę od szamponu:



Jak dla mnie produkt na mocną 5! 

- bardzo ładnie pachnie a zapach utrzymuje się też na włosach
- jest wydajny
- ma dobrą konsystencję
- dobrze się pieni
- po użyciu włosy są miękkie, puszyste i miłe w dotyku
- przystępna cenna
-nie zawiera parabenów

Bardzo lubię ten szampon, używam go od około roku i (nie wiem czy ma to związek akurat z tym produktem) ale mniej więcej od kiedy zaczęłam do stosować zaczęło mi rosnąć więcej włosów! Teraz jest duża różnica między objętością "góry" a końcówkami.  Na pewno nie raz jeszcze po niego sięgnę :)

Teraz czas na odżywkę:



Również bardzo dobry produkt:

-ładnie pachnie
-ma dobra konsystencję
-przystępna cena
-włosy są miękkie i łatwo się rozczesują

Co tu dużo mówić? Jedna z lepszych odżywek jakie miałam okazję używać...


Podsumowując: z czystym sumieniem polecam wszystkim tę serię!


A Wy macie jakieś uwagi albo własne zdanie na temat produktów Timotei?

Włosy...z ciemnego brązu na blond!

Jakieś półtora miesiąca temu postanowiłam zmienić kolor włosów, na swój naturalny, czyli średni blond :) 

Od ponad 2 lat farbowałam się na różne odcienie brązu, co ostatecznie kończyło się na prawie czarnych końcówkach. Dużo czytałam o schodzeniu z ciemnego koloru na forum wizaż oraz blogu mysi (guru włosów!)  i bazując na zdobytych tam poradach i opisanych doświadczeniach spróbować zabawić się w fryzjera w domu.

Nie chciałam iść do profesjonalisty, ponieważ sparzyłam się do fryzjerów na samym początku mojej przygody z farbowanie:
Chciałam uzyskać ładny chłodny brąz na swoich jasnych włosach. Poszłam wiec do fryzjera, wyjaśniłam o co mi chodzi z zaznaczeniem, że nie chcę rudych włosów tylko chłodny odcień, zostałam zapewniona, że jak najbardziej da się to zrobić i ... nie miałam rudych włosów ... były czerwone! Byłam bardzo niezadowolona, więc fryzjerka powiedziała żebym przyszła po weekendzie i ona na pewno to naprawi. Postanowiłam dać jej druga szansę i zgodziłam się... to był chyba największy błąd! Po wszystkim miałam czarne włosy z fioletowym połyskiem! Masakra! Od tej pory żaden fryzjer nie koloryzuje mi włosów. Wolę za zły efekt winić siebie niż wściekać się że wydałam niepotrzebnie kasę w salonie!

Wracając do tematu... Mój wyjściowy kolor włosów, to ciemny brąz, niestety nie mam zdjęcia tuz przed całym procesem :(

Krok 1.
Zamówiłam sobie dekoloryzator Chantal: 

UWAGA! On niesamowicie śmierdzi siarką! 

Jak widać składa się z dwóch buteleczek, których zawartość należy połączyć w miseczce. 
Nałożyłam produkt na włosy, założyłam foliowy czepek (gdyż podczas dekoloryzacji nie powinien mieć dostępu powietrza) trzymałam 40 minut i zmyłam ciepłą wodą. Kolor jaki ujrzałam to klasyczna marchewa! Nie przejęłam się zbytnio efektem, bo czytałam, że po jego użyciu włosy ciemnieją. Tak też było, następnego dnia włosy na górze dalej były rude, ale końcówki stały się ciemno rude/prawie brązowe...zdjęcie nie oddaje do końca koloru, były bardziej rude...

Cztery dni przerwy:

Krok 2. Kąpiel rozjaśniająca z użyciem rozjaśniacza Joanny : 


Kąpiel rozjaśniająca ma na celu rozjaśnienie włosów o 2 tony, nie niszczy też tak włosów jak użycie samego rozjaśniacza.

Jak zrobić taką kąpiel? W miseczce rozrabiamy rozjaśniacz, dodajemy porcję szamponu oraz odżywki i dokładnie mieszamy. Taką papkę nakładamy na włosy i trzymamy zgodnie z zaleceniem na ulotce, kontrolując efekt w lustrze. Ja trzymałam 30 minut i otrzymałam taki efekt:


no cóż...rudy

Cztery dni przerwy:

krok 3. kolejna kąpiel rozjaśniająca

Efekt, jasny rudy(trochę jaśniejszy niż na zdjęciu)


Jako, że włosy były już trochę zmęczone tymi zabiegami i zauważam dużo złamanych włosów, postanowiłam dać im odpocząć 3 tygodnie...w tym czasie zaczęłam zgłębiać tajniki pielęgnacji włosów, o których napiszę w oddzielnym poście...teraz zdradzę tylko, że podratowały moje kudełki.


krok 4: farbowanie!

Dużo czytałam o tym jak zgasić ten pomarańczowy refleks i najwięcej pozytywnych opinii oraz efektów miały farby Joanny z serii Naturia. Kupiłam Odcień 212 Szlachetna perła oraz 214 Gołębi popiel:



Parę słów o tej farbie... jest super! Kosztuje grosze, bo ok 6 zł! A włosy są po niej bardzo miękkie, delikatne i lśniące! Naprawdę polecam tę serię!

Dużo czytałam o redukcji odcieni i przyznam, że sama nie byłam pewna czy mój jest żółty czy pomarańczowy. Jako, że popiel (niebieski) nałożony na żółte refleksy daje zieleń:



zdecydowałam się na użycie samej Szlachetnej perły, która niweluje zarówno żółte jak i pomarańczowe refleksy, zrobiłam wszystko według instrukcji:

efekt:  rudy blond...

Krok 5. chcąc lekko przygasić rudy refleks, zastosowałam "zapienianie", o którym czytałam na blogu Mysi (Kokardka-mysi.blogspot.com)... wygląda to trochę jak kąpiel rozjaśniająca, tylko zamiast rozjaśniacza używa się farby, ja zastosowałam Gołębi popiel Joanny. Mieszankę trzyma się na włosach od 5-15 minut, cały czas pilnując, żeby włosy nie zrobiły się szare...ja trzymałam ok 5 minut i oto efekt końcowy:




Obecny kolor to taki orzechowy blond - bardzo bliski mojego naturalnego, trochę nie równomierny ale za kilka tygodni postaram się to wyrównać jeszcze jedną kąpielą rozjaśniającą i farbami Joanny, dam znać jak mi wyjdzie. 


Całą przygodę oceniam dobrze. Wydałam łącznie jakieś 50 zł (nieporównywalnie mniej niż u fryzjera), włosy bardzo nie ucierpiały, biorąc pod uwagę, że i tak były dość zniszczone ( co widzę teraz gdy zaczęły się regenerować). Nie wypadają bardziej niż wcześniej ( chociaż i tak mam z tym problem) i już się nie łamią. Są miękkie i delikatne a ja jestem zadowolona z efektu :)


Jak zauważyłyście, cała "operacja" trwała prawie miesiąc, ale nie chciałam zbytnio zniszczyć moich cieniutkich włosów dlatego robiłam chociaż kilkudniowe przerwy między zabiegami :)

Może komuś przydadzą się moje doświadczenia i uwierzy, że z ciemnych włosów może zostać blondynką ^^