Szukaj na tym blogu

niedziela, 23 marca 2014

Włosy...z ciemnego brązu na blond!

Jakieś półtora miesiąca temu postanowiłam zmienić kolor włosów, na swój naturalny, czyli średni blond :) 

Od ponad 2 lat farbowałam się na różne odcienie brązu, co ostatecznie kończyło się na prawie czarnych końcówkach. Dużo czytałam o schodzeniu z ciemnego koloru na forum wizaż oraz blogu mysi (guru włosów!)  i bazując na zdobytych tam poradach i opisanych doświadczeniach spróbować zabawić się w fryzjera w domu.

Nie chciałam iść do profesjonalisty, ponieważ sparzyłam się do fryzjerów na samym początku mojej przygody z farbowanie:
Chciałam uzyskać ładny chłodny brąz na swoich jasnych włosach. Poszłam wiec do fryzjera, wyjaśniłam o co mi chodzi z zaznaczeniem, że nie chcę rudych włosów tylko chłodny odcień, zostałam zapewniona, że jak najbardziej da się to zrobić i ... nie miałam rudych włosów ... były czerwone! Byłam bardzo niezadowolona, więc fryzjerka powiedziała żebym przyszła po weekendzie i ona na pewno to naprawi. Postanowiłam dać jej druga szansę i zgodziłam się... to był chyba największy błąd! Po wszystkim miałam czarne włosy z fioletowym połyskiem! Masakra! Od tej pory żaden fryzjer nie koloryzuje mi włosów. Wolę za zły efekt winić siebie niż wściekać się że wydałam niepotrzebnie kasę w salonie!

Wracając do tematu... Mój wyjściowy kolor włosów, to ciemny brąz, niestety nie mam zdjęcia tuz przed całym procesem :(

Krok 1.
Zamówiłam sobie dekoloryzator Chantal: 

UWAGA! On niesamowicie śmierdzi siarką! 

Jak widać składa się z dwóch buteleczek, których zawartość należy połączyć w miseczce. 
Nałożyłam produkt na włosy, założyłam foliowy czepek (gdyż podczas dekoloryzacji nie powinien mieć dostępu powietrza) trzymałam 40 minut i zmyłam ciepłą wodą. Kolor jaki ujrzałam to klasyczna marchewa! Nie przejęłam się zbytnio efektem, bo czytałam, że po jego użyciu włosy ciemnieją. Tak też było, następnego dnia włosy na górze dalej były rude, ale końcówki stały się ciemno rude/prawie brązowe...zdjęcie nie oddaje do końca koloru, były bardziej rude...

Cztery dni przerwy:

Krok 2. Kąpiel rozjaśniająca z użyciem rozjaśniacza Joanny : 


Kąpiel rozjaśniająca ma na celu rozjaśnienie włosów o 2 tony, nie niszczy też tak włosów jak użycie samego rozjaśniacza.

Jak zrobić taką kąpiel? W miseczce rozrabiamy rozjaśniacz, dodajemy porcję szamponu oraz odżywki i dokładnie mieszamy. Taką papkę nakładamy na włosy i trzymamy zgodnie z zaleceniem na ulotce, kontrolując efekt w lustrze. Ja trzymałam 30 minut i otrzymałam taki efekt:


no cóż...rudy

Cztery dni przerwy:

krok 3. kolejna kąpiel rozjaśniająca

Efekt, jasny rudy(trochę jaśniejszy niż na zdjęciu)


Jako, że włosy były już trochę zmęczone tymi zabiegami i zauważam dużo złamanych włosów, postanowiłam dać im odpocząć 3 tygodnie...w tym czasie zaczęłam zgłębiać tajniki pielęgnacji włosów, o których napiszę w oddzielnym poście...teraz zdradzę tylko, że podratowały moje kudełki.


krok 4: farbowanie!

Dużo czytałam o tym jak zgasić ten pomarańczowy refleks i najwięcej pozytywnych opinii oraz efektów miały farby Joanny z serii Naturia. Kupiłam Odcień 212 Szlachetna perła oraz 214 Gołębi popiel:



Parę słów o tej farbie... jest super! Kosztuje grosze, bo ok 6 zł! A włosy są po niej bardzo miękkie, delikatne i lśniące! Naprawdę polecam tę serię!

Dużo czytałam o redukcji odcieni i przyznam, że sama nie byłam pewna czy mój jest żółty czy pomarańczowy. Jako, że popiel (niebieski) nałożony na żółte refleksy daje zieleń:



zdecydowałam się na użycie samej Szlachetnej perły, która niweluje zarówno żółte jak i pomarańczowe refleksy, zrobiłam wszystko według instrukcji:

efekt:  rudy blond...

Krok 5. chcąc lekko przygasić rudy refleks, zastosowałam "zapienianie", o którym czytałam na blogu Mysi (Kokardka-mysi.blogspot.com)... wygląda to trochę jak kąpiel rozjaśniająca, tylko zamiast rozjaśniacza używa się farby, ja zastosowałam Gołębi popiel Joanny. Mieszankę trzyma się na włosach od 5-15 minut, cały czas pilnując, żeby włosy nie zrobiły się szare...ja trzymałam ok 5 minut i oto efekt końcowy:




Obecny kolor to taki orzechowy blond - bardzo bliski mojego naturalnego, trochę nie równomierny ale za kilka tygodni postaram się to wyrównać jeszcze jedną kąpielą rozjaśniającą i farbami Joanny, dam znać jak mi wyjdzie. 


Całą przygodę oceniam dobrze. Wydałam łącznie jakieś 50 zł (nieporównywalnie mniej niż u fryzjera), włosy bardzo nie ucierpiały, biorąc pod uwagę, że i tak były dość zniszczone ( co widzę teraz gdy zaczęły się regenerować). Nie wypadają bardziej niż wcześniej ( chociaż i tak mam z tym problem) i już się nie łamią. Są miękkie i delikatne a ja jestem zadowolona z efektu :)


Jak zauważyłyście, cała "operacja" trwała prawie miesiąc, ale nie chciałam zbytnio zniszczyć moich cieniutkich włosów dlatego robiłam chociaż kilkudniowe przerwy między zabiegami :)

Może komuś przydadzą się moje doświadczenia i uwierzy, że z ciemnych włosów może zostać blondynką ^^


1 komentarz: